środa, 18 listopada 2015

pisarz z Sosnówki: Jabyłem na wczasom rekolekcjach w Dąbrowicy. To...

pamiętnik drugi z roku 2014
 

pisarz z Sosnówki: Jabyłem na wczasom rekolekcjach w Dąbrowicy. To...

pamiętnik z roku 2008


Ja
byłem na wczasom rekolekcjach w Dąbrowicy. To jest mała miejscowość za Lublinem. Przyjechałem do Dąbrowicy
Dnia 1 Sierpnia roku 2008. Zajechaliśmy do Dąbrowicy na godzinę 11 -tą. Tam mnie przyjęli bardzo
Gościnnie.





Andrzej Nowosad
Mieszkałem w pokoju. 24
Zamieszkałem tam z dwoma panami, niejakim Andrzejem Radzisem i takim Tadziem. Nie znałem go z nazwiska.
A potem był obiad na stołówce. Nie pamiętam, kto wtedy mnie karmił. Ale to był chyba Tomek wolontariusz. A wolontariusze tam byli. Nikt tam mnie nie brzydził się. Choć nie ładnie Ja jem.
Po obiedzie był różaniec. Na tym różańcu i Ja byłem. Na dworze. A potem była
 Msza. Przed mszą byłem u spowiedzi. Wyspowiadałem się. Ze wszystkiego tego, co zrobiłem dla rodziców Nasuwała się mi taka myśl. Gdyby człowiek był lepszy gdyby nie złościł się to życie inaczej układałoby się. Ja byłem u spowiedzi u Księdza.. Rafała. A potem była msza na dworze. Wszystkie msze były na dworze. Piękna była pogoda i tej pogody nie brakło

Na mszy Siadał gdzie, kto chciał. Te osoby, co na wózku też Siedzieli a te osoby chodzące to na ławkach. A nawet na trawie. Jak była modlitwa Wiernych, którą każdy na swój sposób wypowiedział, O co Pana Boga prosi? A wszyscy mówili. Wy słuchaj nas. Nasz Panie. Choć Ja nie mogę mówić też mówiłem swą modlitwę nikt nie śmiał się ze mnie ani nikt nie gorszył się. To wtedy Ks. Rafał. Pomagał mi mówić, za co mu serdecznie dziękuje. Ja i ks. Rafał jakoś
Polubiliśmy się. Ks. Rafał miał taki ciepły -serdeczny głos. Ale tam nie tylko był Ks. Rafał. Także był Ks. Boguś oraz Ks. Dyrektor tych rekolekcji i inni Księża także pełnili role wolontariuszy. A Po kolacji był wieczorek zapoznawczy na dworze. Na tym wieczorku. Byłem i ja. Był ciepły wieczór. Wszyscy wychodziliśmy na dwór. Na dworze. Ktoś zaśpiewał radosną
Piosenkę o Panu Bogu. Była to piosenka
Taka Ktoś zagrał na Gitarze
Śpiewam
O pan jest
Radością mą.
Bo śpiewam pan jest radością
Mą.
A ja zaśpiewam menu panu. O pan jest samotnością mą.
A potem przyszła jedna pani Jak przyszła to my zaśpiewaliśmy dla niej. A śpiewaliśmy tak..
Witamy cię
O jak dobrze, że ty
Jesteś.
Co by?    
To było jakby
Ciebie nie było?
Co by?
To było jakby
Ciebie nie było?
Ta pani zrobiła zawody dla wolontariuszy i dla Księży w karmieniu i
Wożeniu. Na tym wieczorku Ja dobrze się bawiłem. Czy atmosfera była fajna i serdeczna nie wiem sam? Nie pamiętam, kiedy tak







 Dobrze bawiłem się. A potem ta pani mówiła, kto kim będzie opiekować się
Ja dostałem za opiekuna niejakiego Krystiana jak się potem okazało to fajny z niego był kumpel i dobry z opiekun. Wszyscy wolontariusze były mili. Ten Krystian ze mną jadł razem Przy stole i mnie karmił. Ja chciałbym opowiedzieć jak z tym Krystianem porozumiewaliśmy się. Chyba dobry Bóg czuwa nade mną. Trzeba włożyć wiele pracy oczywiście. Ja wcześniej napisałem taką informacje o mnie jaki ja jestem. Ta informacja dużo pomogła mnie i im w porozumiewaniu się ze mną. Ja teraz opowiem jak my z Krystianem porozumiewaliśmy się. A trochę śmiesznie on do mnie mówił. On chciał żebym ja pokazywał palcem jak tak zgadzam się na coś. Wcale jemu nie dziwie się. Że on chciał żebym ja tak robił. Bo nie miał jeszcze kontaktu ze mną Ale ten Krystian chyba chciał być za opiekuna mego. Za to mu serdecznie dziękuję. To jest wielki trud opiekować się taką osobą.
Nadeszła godzina 21 przyszedł czas apelu.
My wszyscy zaśpiewali tak
. Maryjo królowo Polski jestem przy
 Tobie, pamiętam, czuwam!
 Maryjo jesteśmy młodzi.
Od dzisiaj za leży od Polskiej młodzieży.
 Następne 1000 lat. Ciebie prosimy uświęcaj
Rodziny uświęcaj każdego z nas


Odmówili pacierz wieczorny. Trochę już zmęczeni poszliśmy spać. Tak to właśnie zakończył się pierwszy dzień moich rekolekcji. Na drugi dzień wstałem o godzinie 7 rano. Zrobili mi kawę (muszę tu powiedzieć bez kawy ja źle funkcjonuję). Mój kolega z pokoju zawsze przychodził pytał się Czy chcesz kawę? I wołał wolontariusza żeby zrobił mi kawę. Albo wolontariuszkę( od dziewczyny smakuje lepiej). A o godzinie 8 w kaplicy śpiewaliśmy godzinki ku czci najświętszej Maryi Panny. A pół do.9 Było
źniadanie. Z nami księża jedli i wszystkie posiłki. Przed każdym posiłkiem była modlitwa raz poważnie raz na wesoło. Ja zobaczyłem, że można różnie wysławiać Pana Boga. Tylko trzeba być dobrym człowiekiem. Bez różnicy, jak kto wysławia na własny sposób. Tam my wysławialiśmy Boga tak na luzie tak wakacyjnie. Poprzednio Ja nie wiedziałem, że tak można wysławiać Boga. O godzinie 10 była konferencja. O świętym Pawle, teraz jest właśnie rok świętego Pawła. Wszystkie konferencje głosił Ks. Boguś. Na tych konferencjach była taka Dyskusja, że Ks. Boguś pytał nas czy coś wiemy o świętym Pawle i czytał różne jego listy, które są w Piśmie świętym? Jak ktoś zsuwał się z wózka to Ks. przerywał Na chwilę mowę szedł i poprawiał go? (Musze tu powiedzieć, że tam byli jeszcze gorsi Ode mnie) Powracał nadal i kontynuował własną mowę. Dalej zapoznawaliśmy się z życiem świętego Pawła. Czasami zwracał uwagę jak było coś nie tak. Na wszystkich konferencjach Ja nie byłem. (Bo chciałem
wypocząć i poukładać własne sprawy w swoim sumieniu i przed Panem Bogiem. Ale potem będę pisać o moich sprawach). Teraz chciałbym opisać o tej atmosferze, która tam panowała. My osoby niepełnosprawne i nasi opiekunowie tworzyliśmy jedną wielką wspólną grupę. Która lubiła się nawzajem, gdzie nikt nie wyróżniał się? Gdy modliłyśmy się i bawiłyśmy się byłyśmy zawsze razem. Gdzie jednoczyła nas miłość Do Pana Boga i do siebie nawzajem? Tu asuwa się taka myśl: mówi się, że nasza młodzież jest zła. Trudno mi na ten temat, wypowiedzieć się. Ale jedno wiem, kto chciałby opiekować się osobami niepełnosprawnymi a zwłaszcza w wakacje, gdy młodzież, chce wypocząć od dalszej nauki i pracy. To trzeba wielkiego poświęcenia. Opiekować się takimi osobami. Z tego miejsca od siebie i nas wszystkich osób niepełnosprawnych bardzo chciałbym dla wolontariuszy i wolontariuszek oraz dla księży serdecznie podziękować. Za ich trud
Ja tam na tych rekolekcjach zobaczyłem, że można żyć lepiej w inwalidztwie, bez żadnych złośliwości i znowu nasuwa się taka myśl: . Mówiono mi, że człowiek jest złośliwy przez własną chorobę może i tak. Ale wiem na pewno, to zależy od charakteru, jaki kto ma charakter. Może ranić tym złośliwym charakterem innych, ale powracam do moich rekolekcji. Chciałbym opowiedzieć trochę o tym miejscu. Dąbrowica jest położona 10 kilometrów od Lublina. Tu, co roku odbywają się wczaso- rekolekcje dla osób niepełnosprawnych.
Mieszkaliśmy w domu rekolekcyjnym. Był to chyba dom po zakonie jakimś. Był dom z basztą ta baszta dodawała temu miejscu uroku. Teren był ładny taki pagórkowaty.
Cisza, spokój daleko od wielkiego miasta i od wielkiego świata. Tyko Bóg i modlitwa
I ta wspaniała atmosfera taka międzyludzka, jaka powinna być między ludźmi. Lecz ja nie potrafiłem odnaleźć się w tej grupie. Choć dla mnie Wszyscy byli mili. Z tego miejsca od siebie bardzo serdecznie dziękuje za okazanie mi serca. Ale jak już wcześniej wspominałem ciężko było mi się tam odnaleźć. Bo dlatego może, że ja jestem nie mowa. Tak człowiek chciałby porozmawiać z drugim człowiekiem. To wtedy może zapomniałbym o domu i o rodzinie. A tak wspomnienia wracają.
Ja często wyjeżdżałem z Kozuli do domu na lato do rodziców. A tego roku nie pojechałem. Jeszcze do tego dodawał fakt.
Że ja tamtego roku. Na zakończenie moich
wakacji u rodziców bardzo pokłóciłem się z nimi.. Pomyślałem sobie, czego tak głupio zakończyły się moje wakacje
Zadręczało mnie sumienie i przerażała mnie. taka myśl już może więcej nie zobaczę moich rodziców. Musze tu nadmienić, że już są starzy moi rodzice dla mnie spieszyło się ich zobaczyć i przeprosić. Jakby zabrakło ich to ja wtedy sobie nie wybaczyłbym. Trudno mi o tych sprawach pisać obliczu własnych win i przewinień Chciałbym w tym pamiętniku rekolekcyjnym moich rodziców bardzo przeprosić przed Panem Bogiem przed Ludźmi i przed. Samym z sobą. Choć wiem może będę miał jakiś żal. Nie do rodziców może oni chcieli dla mnie dobrze. żeby mnie umieścić w domu opieki żebym Ja miał opiekę kiedy ich zabraknie.  teraz Ja mam tu wszystko, co nie miałem nawet w domu  Ale będę mieć żal do rodziny, że nie zainteresują się. Chodzi mi teraz o rodzeństwo. Jakby człowiek nie miał tego rodzeństwa to już trudno, ale ma. Przepraszając za myśl taką chyba każdy z nas z osób niepełnosprawnych. Będzie w domu opieki. Ja nie chciałbym na ty miejscu zawyrokować. Gdy już rodzice takiej osoby nie będą dawać rady, to taka osoba jest skazana na dom opieki. Chyba ma dobrą rodzinę. Lecz nie to.
 Ja chce na parę chwil powrócić do moich spraw. Jak byłem kiedyś w szpitalu to miałem taki sen. Przyśnił się mi  duży krzyż. Tak aż nikt nie dał
rady go dźwignąć. A ja dałem radę tylko jednym palcem. Czy nie jest to głos? Od Pana Boga? Ty jesteś mój. Jak mówi moja mama. Może i tak. Ale człowiek boji się tego cierpienia oj boi się. I nie chce tylko nie ja. I Nic dziwnego.
Ale Bóg chce od człowieka tego cierpienia.
Żeby człowiek był lepszy. Ja nie chce w tej chwili wymądrzać się Ja sam też popełniałem i może popełnię wiele błędów. Ale może Bóg chce właśnie ofiary dzisiejszym czasie. Jak to zrobił Jezus Chrystus? Przecież Chrystus też bał się tego cierpienia. Ale dość moich zamyśleń, i znowu powracam do mego pamiętnika rekolekcyjnego. Na tych rekolekcjach było dwie niedziele chodziłyśmy do kościoła parafialnego. Aby uczestniczyć. W niedzielnej mszy świętej z wszystkimi wiernymi. A Był to kościół chyba nowy
Taki teraźniejszy chyba nie był dawny. A obok kościoła stał pomnik Ojca
Świętego  Papieża Jana Pawła drugiego. A w środku kościół też był ładny

Przywozili nasz pod sam ołtarz. Gdzie, jakich gości. A wolontariusze i wolontariuszki czytali czytania mszalne












Czasami czytał ktoś z nas z osób niepełnosprawnych. A było nas. Tam chyba o koło 30 osób. Ja dokładnie nie wiem. Przeważnie były to osoby chyba z domów opieki. Nas z Kozuli było tylko dwoje Ja i Bożenka Siłakiewicz. Bożenka jeździła, co roku. A ja pierwszy raz. Bożenka była zapoznana w tamtym terenie. Ona inaczej czuła się. No nie wiem? Jak zna człowiek trochę teren wtedy inaczej czuje się? Tak bardziej swojsko i śmielej Choćby nie znał ludzi. A Jak nie zna terenu i ludzi. Jak Człowiek jest tylko jeszcze pierwszy raz? Jest wszystko nowe i nieznane. Czuje się jakoś obco. dziwne to uczucie. Tak to odczuwałem, lecz nikt chyba tego nie zrozumie. Tylko ja sam i Pan Bóg 
Z upływem czasu zacząłem odnajdywać się na tych rekolekcjach. Pewnego razu z Krystianem i Panią Gosią wybraliśmy się na długi spacer. Wszyscy w trójkę zawędrowaliśmy aż pod Lublin.
Szliśmy przez lasy oraz pola. Przechodząc przez nie,. wspominałem moje strony rodzinne
To mnie brała tak wielka tęsknota, że aż strach. Tu z potrzeby w chwili i serca. Ja napisałem taki wiersz. Może nie ładny trochę
Ech tęsknoto.
Tęsknoto cóżeś ty za pani.
 Że za tobą Idą ludzie zakochani.
 Ludzie zakochani ludzie zasmucani.
Ech tęsknoto cóżeś ty za pani.
Chyba tak naprawdę najbardziej lubiłem pogadać z Księdzem Rafałem. O tym wszystkim, o moich sprawach. Nie raz było i jest mi bardzo jakoś głupio. Że ja Zawsze muszę komuś Zawrócić głowę. Jednego wieczoru po kolacji my 
usiedli na
 trawie i zaczęliśmy rozmowę o trudnych dla mnie sprawach, o moich winach wobec rodziców i żalu do braci. Ks. Rafał powiedział wtedy do mnie;,,To nie jest Twoja wina, tylko; to jest Twoja choroba, że jesteś taki, jaki jesteś! A ja pomyślałem; tak, ba kto to  zrozumie. A co do Twoich braci oni powinni
Jakoś za interesować się Tobą Ty jesteś ich bratem. Powracam po raz kolejny do mego pamiętnika rekolekcyjnego Przydarzało mi się coś takiego. Kilka śmiesznych sytuacji. A było to tak. Ja nie pamiętam dobrze, w jakich okolicznościach poznaliśmy się z Księdzem. Rafałem prywatnie tak na luzie poza spowiedzią. Chyba to było na stołówce. jak chcesz z mną pogadać to powiedz. I znowu nasunęła się dla mnie taka myśl. Dlaczego miłosierny Bóg stawia na mojej drodze tak wiele dobrych, ludzi i miłych miejsc? Do których
Powraca się pamięcią A także wiele ludzi złych. Ci źli ludzie zadają wiele bólu i cierpienia oraz łez może nieumyślnie, ale zadają. Dlaczego tak jest? Gdy jechałem do Dąbrowicy to miałem obawy. Czy tam sobie poradzę w porozumieniu  się? Ale chyba opatrzność Boża czuwała nade mną. Teraz powracam do mej śmiesznej historii. Jak chciałem porozmawiać z którymś z Księży, albo z Księdzem Bogusiem lub z Księdzem Rafałem to wtedy nie wiedziałem który jest który. Z upływem dni zacząłem odnajdywać się na tych rekolekcjach. A to

Prosiłem Krystiana żeby zabrał mnie na spacer. On chętnie to robił
Powrócę jeszcze raz do mojej rekolekcyjnej  opowieści. 
 Chodzi w tej chwili o Księdza Bogusia.
 Dotąd nic o nim nie  napisałem. Nie to że ja nie lubiłem go.  Darzyłem go wielkim szacunkiem i  uznaniem. Był on jak Ojciec duchowy tych rekolekcji


.

Ja prosiłem Księdza Bogusia żeby jeszcze zostać na drugi turnus żeby leczyć moje nerwy i rany w tej  wspaniałej atmosferze. gdzie nikt nikogo nie poniżał ani nikim nie gardził. Miłość i przyjaźń do drugiego człowieka jest najlepszym lekiem. Nie zastąpi nawet najlepszego leku i lekarzy. Ja tam leczyłem się duchowo i psychicznie. Choć moja myśl biegła Do domu i rodziców myślałem jakby to zajechać i przeprosić ich. Ale dzięki Księdzu Rafałowi i Sylwii wolontariuszce  Najbardziej dzięki Krystianowi to on zorganizował mój wyjazd do domu. A teraz chce opisać jakie modlitwy tam były poza mszami. Różaniec był codziennie. A w godzinie bożego miłosierdzia modliłyśmy się  koronką też do bożego miłosierdzia. Przed domem albo w parku  jak było gorąco.

     






 A co do mnie. Czy ja uczestniczyłem w tych modlitwach nie zawsze. Jakoś tak mi wychodziło. Tak  powiedziawszy szczerze nie za bardzo mi chciało się w tych modlitwach uczestniczyć. Też jestem osobą wierzącą. Ale od niedzieli i wielkiego święta ja chodzę do kościoła i do spowiedzi oczywiście też. Ale nie za dużo może. Ja jestem osobą trochę leniwą i wygodną. Tak to powiedział bym. Może to jest grzech. Nie wiem? Nie jestem taki pobożny i nie znam się na tych sprawach Bożych. Ale powracam do tych modlitw. w którąś  z niedziele po kolacji było nabożeństwo Światła w kaplicy. W takim nabożeństwie
ja pierwszy raz uczestniczyłem ono
polegało. Na tym że paliłyśmy świecy na ołtarzu i  modliłyśmy się do ducha Świentego. A w piątek była droga krzyżowa. Ta droga krzyżowa miała wymiar szczególny. Bo odprawiana przes ludzi niepełnosprawnych doświadczonych własnymi cierpieniami i bólami. Które życie niesie? Tak jest bardzo często z samotnością. A nawet nie zrozumieniem przes Innych ludzi. Gdy jest się nie mową.
Ale trzeba pić ten kielich niepełnosprawności i samotności. Jaki daje dla człowieka Bóg? Chociaż to bardzo boli. Człowiek jest jak Chrystus. Też ma rany nie na ciele a na duszy. Te rany bardzo Trudno goją się. Uleczyć może tylko czas. Jest taka Piosenka. A jest to Piosenka taka Ja pozwolę tu  sobie zacytować

Pij ten kielich z bożej woli.
Do ostatniej kropli Sącz.
A to serce, co tak boli.
Z Bożym sercem złącz.
O idź śmiało, chociaż ciernie.
Ostre ranią duszę. Twą Krzyż Ci dany
 Dźwigaj wiernie wraz z boleści łzą.
 Niech cichutko łzy twe płyną do Jezusa Słodkich ran. Ziemskie bóle szybko miną
I pocieszy Pan. Moja siła mało może.
Ale mocny Pan i Bóg. Dźwigać Krzyża mi pomoże wśród wygnania dróg
Przy pierwszej stacji tej drogi krzyżowej trzymałem krzyż. Ja ,sam zgłosiłem się do trzymania krzyża. A wolontariusze
trzymały świecy. Najsprawniej trzymałem z nas z
Wszystkich z czternastu osób. Z tego miejsca Nie chciałbym, aby urazić tych z osób niepełnosprawnych, którzy trzymały krzyż. Każdy trzymał w ramach swojej niepełnosprawności.
. A przed siódmą stacją trzymała krzyż Bożenka. A pod koniec rekolekcji Było nabożeństwo przed
wystawieniem przenajświętszego sakramentu.
Modliliśmy się przed Panem Jezusem eucharystycznym. Najpiękniej modliła się Pani Ela. Aż my
wszyscy płakali. A to było pod koniec naszych rekolekcji. Od nas wszystkich dziękowała dla Pana Jezusa. Że nam pozwolił przeżyć tych 12 dni. Ja chce opowiedzieć i powrócić jak modliła się Pani Ela. Nie pamiętam dobrze czy Pani Ela modliła się z modlitewnika, jakiegoś. Ale co ja dobrze zapamiętałem dziękowała Panu Jezusowi eucharystycznemu
 za te spacery wokół domu i pchanie wózków przez wolontariuszki i wolontariuszy. Przez ręce i przez przyjaźń tych ludzi doznawaliśmy miłości samego Boga za to wszystko. Pani Ela dziękowała panu Jezusowi eucharystycznemu. A dziękowała tak pięknie  Aż jedna z dziewczynek rozpłakała się. A wolontariuszka ocierała jej łzy. Widok to był tak czuły jakby sam Chrystus ocierał dziewczynce łzy. Tylko ja nie umiałem  skoncentrować się na modlitwie. Bo wtedy odezwała się moja choroba. Zaczęło ściągać mi ręce i buzie. Tak mocno zaczęło  ściągać aż musiałem wyjść z kaplicy. i  wziąć swoje leki. A pod koniec tego nabożeństwa było specjalne błogosławieństwo. Ono wyglądało tak, że ksiądz podchodził do każdego z nas z przenajświętszym sakramentem i udzielał osobistego błogosławieństwa. A w trakcie tego błogosławieństwa w kaplicy zapanowała tak wielka cisza aż słychać było szmery
. Jak wolontariusze i wolontariuszki odciągali wózki z osobami już pobłogosławionymi Przenajświętszym sakramentem. Tacy rozmodleni pomału Zaczęliśmy rozchodzić się w ciszy i skupieniu spokojnie do naszych pokoi. i naszych łóżek Pełni Bożego spokoju szliśmy spać.
Ale na tych rekolekcjach nie tylko
była modlitwa. Ale także była rozrywka. Nie wszystko dla ducha, ale trzeba trochę i dla ciała. Ludzie pobożni też chcą trochę tej rozrywki. Dlatego na naszych wczaso rekolekcjach były także dyskoteki. Jak to na wczasach. Chyba każde wczasy mają jakieś potańcówki i my też mieliśmy taką dyskotekę wspólną zabawę. Tańczyliśmy bez różnicy czy ten ktoś był mniej sprawniejszy czy był więcej sprawniejszy. Czy to była osoba na wózku czy to była osoba chodząca.  My wszyscy dobrze bawiliśmy się. A wolontariusze przebrali  się  za znane postaci. Nie pamiętam dobrze kto 
za kogo był przebrany. Ale mój opiekun i serdeczny przyjaciel Krystian był przebrany za Podlasiankę o ile dobrze pamiętam. Dużo było uśmiechu i radości oraz serdeczności takiej ludzkiej.
 Zbliżały się do końca; nasze rekolekcje. Któregoś przedostatniego ciepłego wieczoru po kolacji my wszyscy zrobiliśmy sobie ognisko. i pieczenie kiełbasek. Ktoś przyniósł gitarę. oraz zaśpiewał piosenkę jak to przy ognisku A wolontariusze pomagali piec te kiełbaski. Na tym ognisku wszyscy wspólnie dobrze bawili się. 








Czy to ksiądz czy to wolontariusz czy to osoba niepełnosprawna wszyscy byliśmy równi wszyscy dla siebie byliśmy mili. Tego wieczoru nie zapomnę nigdy. Tylko letnie słońce zachodziło za pagórki. A płomień tego ogniska buchał wysoko i wesoło. Ja myślałem przy tym ognisku sobie, kiedy już rozjedziemy się do swoich domów. Czy będzie w nas duch tych rekolekcji? A jednak jest we mnie. Jak pisze ten pamiętnik jakbym jeszcze raz przeżywał te moje wczaso rekolekcje..
 Nadszedł przedostatni dzień naszych rekolekcji. Zagościł u nas biskup lubelski





 Nie pamiętam jak miał nazwisko i imię. Ale bardzo był rozmowny i sympatyczny.   Ten biskup odprawiał przedostatnią mszę świętą. W parku gdzie odbywały się nasze Msze święte rekolekcyjne 






Nadszedł ostatni wieczór naszych rekolekcji. Przyszedł czas wręczania nagród za uczestnictwo w tych rekolekcjach. Dla wolontariuszy i wolontariuszek i dla księży oraz dla nas osób niepełnosprawnych. 

Te nagrody były w różnych  kategoriach. W chodzeniu i jak kto wyglądał za sposób bycia. Kto dobrze jeździł na wózku. Oraz posługiwaniu do mszy świętej. Ta nagroda przypadła nie, jakiemu Krzysiowi
Który obsługiwał koło
ołtarza a dobrze to
robił i ładnie. Nie
pamiętam kto jeszcze
dostał. A dostaliśmy
Kolejno. Przyszła pora na mnie wręczyć mi także nagrodę. A było to tak. Ksiądz  Rafał mówi w kategorii dobrego porozumiewania się z ludźmi przypadła dla Andrzeja Nowosada ta nagroda. A wszyscy za wołali Andrzej Andrzej i bili brawo. Może tym którzy tam mną opiekowali się nie było łatwo porozumiewać się z mną. Oni tam w Dąbrowicy znali mnie krótko. Ale chyba chcieli porozumiewać się. To ja za zrozumienie mnie serdecznie
w Dąbrowicy znali mnie krótko. Ale chyba chcieli porozumiewać się. To ja za zrozumienie mnie serdecznie dziękuję. Najbardziej kieruje słowa podziękowania
do mego opiekuna i przyjaciela Krystiana to on najbardziej zrozumiał mnie. Jeszcze chciałbym na trochę powrócić  do tego wieczoru i mojej nagrody. Ta nagroda nie jest nadzwyczajna ani droga ot zwykła kartka papieru ale cenie sobie najbardziej. Jakbym dostał od moich braci w inwalidztwie i przyjaźni z miłością tak to powiedziałbym Z tego miejsca od siebie bardzo dziękuje za tę nagrodę i tamten wieczór. Także wolontariuszom i wolontariuszkom, którzy podostawali te nagrody za ich trud i poświęcenie. A to ich prawdziwe było poświęcenie. Tak mi się to  wydawało. rozstać się ze sobą. O godzinie ósmej rano już nie było godzinek tylko była msza święta pożegnalna. Na zakończenie naszych rekolekcji które odprawiali 


Ksiądz Boguś z Księdzem Rafałem z innymi księżmi w kaplicy. Na tej mszy  świętej był jeden wyjątek na mszach świętych w zasadzie nie praktykuje się tego. Podczas komunii świętej Ksiądz maczał komunie w winię i udzielał komunii nam. Jak Podczas ostatniej wieczerzy. Jeszcze podostawaliśmy po kalendarzu. A przed południem zaczęliśmy rozjeżdżać się do swoich domów i żegnaliśmy się ze sobą. Były ostatnie spacery z wolontariuszami były także ostatnie rozmowy. I my  z Krystianem zaczęli żegnać się oraz Księdzem Rafałem. Poszliśmy na ostatni spacer. Zaczęliśmy wymieniać adresy między sobą i obiecaliśmy sobie, że będziemy do siebie listy pisać. Lecz nie zawsze nam wychodzi te pisanie do siebie. Był to czas błogosławiony dla mnie. Od Pana Boga i dobrych ludzi. Którzy tam mnie do Dąbrowicy wysłali. Dzięki tym ludziom ja poznałem inny świat, Może bardziej życzliwszy dla drugiego człowieka. Ja wiem wszędzie  też są
problemy i kłopoty, ale jak ma się przychylną albo przyjazną jakoś osobę. To wtedy jest inaczej i łatwiej znosić te cierpienia. Można wyżalić się dla tej osoby. Taką osobą dawny był dla mnie mój przyjaciel Emil. Bardzo go mi brakuje. Jeszcze raz chce przypomnieć dla czytelnika mego rekolekcyjnego. O tamtym czasie błogosławionym dla mnie moich rekolekcji Tu nawiązałem wiele przyjaźni i znajomości. Z tego miejsca bardzo chciałbym każdemu złożyć w tym Pamiętniku rekolekcyjnym wszystkich i każdemu z osobna jak najserdeczniejsze podziękowania dla osób niepełnosprawnych za ich uczestnictwo i udział w tych rekolekcjach i za wyjątkowa   atmosferę.
 Ja w tej chwili słowa podziękowania kieruje do księdza Bogusia. To on dał mi te zdjęcia. Dzięki tym zdjęciom. mój pamiętnik jest bogatszy i piękniejszy oraz ładniejszy. Kto może zobaczyłby siebie na tych zdjęciach jakby nie spodobało się komu kto będzie mój pamiętnik czytać? Może poczuje się urażony. A nie chciałbym  obrażać nikogo. To ja najserdeczniej przepraszam i też Proszę o wybaczenie. również proszę o wybaczenie. Może w tym pamiętniku rekolekcyjnym, kogo. Pominąłem to Ja tego kogoś najmocniej przepraszam. Niech czytelnik mi pozwoli na zakończenie rozważania mego rekolekcyjnego podzielić się taką myślą. U nas jest w Polsce sanktuariów wiele o kulcie Boga i matki Bożej. przeważnie są to sanktuaria
 Maryjny. Jak sanktuarium na Jasnej Górze jak w Leśnej  Podlaskiej oraz w Kodniu. Wiele innych takich miejsc. To są świątynie bardzo wspaniałe i poważne i dostojne. Ale takiego sanktuarium chyba niema. Jest to sanktuarium ludzkiego

cierpienia oraz ludzkich przyjaźni. między osobami niepełnosprawnymi a sprawnymi. To sanktuarium nazwałbym rekolekcyjne i Dąbrowickie. Ono pochodzi od Dąbrowicy a rekolekcyjne dlatego że tu odbywają się rekolekcje. Z dystansu czasu. ja wiem że przeżyłem tych cudnych 12 dni które dał dla mnie Bóg. Dzięki ci o dobry Boże za tych 12 dni które w tym w pamiętniku rekolekcyjnym  opisałem. Ja chce zakończyć mój pamiętnik rekolekcyjny dwiema modlitwami  
Gdzie pójdę jeśli nie tam?
 Wypłakać się dowoli.
Do kogo się przytulę tak
Serce łka i Boli.
Zostawię wszystko
Wszystkim.
A pójdę tylko tam.
Gdzie bolejący Chrystus
umierał  za mnie sam.
         O aniele stróżu mój.
Ty zawsze przy mnie stój.
Rano wieczór we dnie w noc.
 Spraszaj sercu memu moc.
Wskazuj szczęścia złoty kraj.
Przyjacielu rękę daj.
Celem moich dróg
niech  będzie Bóg. 




wtorek, 17 listopada 2015



PAMIĘTNIK
6-08-2014 roku
Ja przyjechałem do Dąbrowicy jako pierwszy. Nikogo jeszcze nie było, tylko Mirek zobaczył mnie gdy już przyjechałem i dawaj wołać wszystkich, że już przyjechał pierwszy podopieczny na wczasorekolekcje. Dawaj mnie witać bardzo serdecznie tak jak zawsze. Następnie poszedłem  do kaplicy żeby przywitać się z Panem Bogiem i podziękować za rok, i prosiłem Boga żeby przeżyć dobrze ten czas w Dąbrowicy. Także prosiłem Boga za moją mamę i za całą  rodzinę. Gdy byłem jeszcze w kaplicy to zawołano mnie do recepcji abym zakwaterował się u Agnieszki. Zamieszkałem w pokoju numer 7  gdzie już dawniej przebywałem. Dostałem fajnych wolontariuszy. W tym roku wśród wolontariuszy i wolontariuszek    były także Ukraińcy i Ukrainki Ci ludzie dobrze opiekowali się nami i też dobrze mówili po polsku. Było to w Dąbrowicy całkiem  coś nowego oni mięli także podejście do chorego człowieka. To trzeba mieć  jakiś taki dar. A najbardziej miłe byli Ukrainki które ja miałem okazję poznać.
Powracam do moich wolontariuszy, a było ich trzech Michałów którzy opiekowali się naszym pokojem. A więc  Diakon Michał Ktysz i wolontariusz  Michał Korzeniewski, a trzeciego jakoś nie pamiętam. Bo ja nie miałem takich styczności za bardzo z nim no przychodził do naszego pokoju i coś tam pomagał. Najwięcej mi pomagali i gadali Michał Ktysz i wolontariusz  Michał Korzeniewski. Ten  Michał Korzeniewski mi przypominał Krzysztofa Wdowiaka. Który opiekował się mną przed wielu laty na poprzedniej Dąbrowicy. 
Zaczęli przyjeżdżać niepełnosprawni moi przyjaciele. Miałem okazję ich przywitać, a przywitałem Grażynkę Szczepaniak i Pawła Kaczmara z serdecznością witałem tylu wielu osób. Te moje powitanie dla mnie ułatwiało to, że miałem elektryczny wózek i podjeżdżałem tym wózkiem  do tej osoby i witałem ją. 
 O godzinie 19,30 na pogodnym wieczorze przywitało nas radio Dąbrowica, te radio Mirek wymyślił żeby było coś innego nie tak jak co roku.  
7 08 2014 roku
Po śniadaniu ksiądz Marcin Pidek rozpoczął konferencje o świętych Papieżach. Na pierwszej konferencji było o świętym Piotrze. Święty Piotr był  pierwszym papieżem po Chrystusie.

Był synem rybaka Jony z Betsaidy Galilejskiej i nosił imię Szymon. Jego miejscem zamieszkania była miejscowość Kafarnaum.
Jezus powołał Szymona wraz z jego bratem Andrzejem na swego ucznia. Według ewangelicznej relacji o utworzeniu grona dwunastu apostołów otrzymał od Nauczyciela imię Piotr. Należał on do najbardziej związanych i żyjących najbliżej Chrystusa. Był obecny podczas przemienienia na górze Tabor. Złożył wyznanie, że Jezus jest Mesjaszem i Synem Boga. Kroczył po wodzie ku Jezusowi. Był przy nim w Ogrójcu. Kiedy Chrystus został aresztowany, Piotr bronił go, atakując sługę arcykapłana.
Po zmartwychwstaniu Jezus ukazał się Piotrowi i przekazał wówczas mu władzę pasterską. Po zesłaniu Ducha Świętego Piotr wygłosił Żydom mowę misyjną, stojąc na czele uczniów i wyznawców Jezusa Chrystusa. Swą duszpasterską działalność prowadził poza murami Jerozolimy. Miejsca, do których dotarł to (...)
O godzinie 12. 00 była msza jak zwykle. Po obiedzie pogadałem z moimi  wolontariuszami dokładnie już nie pamiętam, co wtedy gadałem ale ta rozmowa była chyba o życiu i panu Bogu. A potem poszedłem na spacer sam. Bo mam elektryczny wózek. Przez ten wózek ja byłem bardziej samodzielny było mi wygodnie poruszać się po tamtym terenie Ja Dąbrowice znałem bardzo dobrze. Lubiłem jeździć po Dąbrowickim cmentarzu. A był to bardzo ładny cmentarz  pośród drzew i zieleni taki zadbany. A były tam ładne groby i bardzo drogie i bogate. Ja je oglądałem i czytałem kto ile lat żył i zamyślałem się, nad naszym przemijaniem. Człowiek tylko zbiera te bogactwa przez całe swoje życie i pędzi za czymś żeby mieć jak najwięcej wszystkiego. Człowiek też chce mieć swoją rodzinę i być kochany i kochać kogoś. Każdy z nas za tym wszystkim tęskni tu na ziemi. A po śmierci nic już człowiekowi nie jest potrzebne ani to bogactwo ani te pieniądze może tylko ta modlitwa jest potrzebna za te dusze  człowieka. Nawet na tych cmentarzach gdzie być powinna cisza i spokój skromność, a nie ma tego. Ludzie stawiają swoim zmarłym bardzo drogie pomniki i nagrobki. Ja zastanawiałem się, czy to jest potrzebne tym zmarłym? Czy tylko stawią je ludzie na pokaz przed innymi ludźmi właśnie tak się zastanawiam.  
Ja też mam na cmentarzu swoich bliskich zmarłych w moich rodzinnych  stronach bardzo daleko więc ja chciałem pomodlić się tu na Dąbrowickim cmentarzu.
Jeździłem często wokoło kościoła sam  czasem w parę osób wtedy rozmawialiśmy o różnych sprawach a przeważnie o życiu, czasami nic do siebie nie mówiłyśmy o tak sobie szliśmy.
Czasami ja lubiłem pojechać sobie na drogę krzyżową. Gdzie była niedaleko od kościoła. Jechało się w dół na skarpie   takiej była w takim  lasku. Ta droga krzyżowa była nowo pobudowana w poprzednich  latach  jej  jeszcze nie było. Po tych dróżkach jeździło się trochę   niebezpiecznie raz w górę a raz w dół trzeba było uważać żeby nie zlecieć z wózka ale uważałem jakoś. Któregoś dnia pojechałem aż pod sam Dąbrowicki las tą drogą nikt z  uczestników turnusów nie chodził tylko znałem ją sam  tą drogę. Gdzie  kiedyś przed laty tą drogą wędrowałem z moimi starymi przyjaciółmi i opiekunami z panią Gosią i najserdeczniejszym z moich opiekunów i przyjacielem Krystianem.  
Dobrze było powspominać te moje pierwsze wczasorekolekcje w Dąbrowicy w roku 2007. Więc ja jechałem patrzyłem się na te Dąbrowickie pagórki i powspominałem w myślach te chwile przed laty. Jadąc   przez te pagórki tą  drogą ja czułem się tak jak gdybym był gdzieś w górach. A mój wózek  spisywał się  doskonalę.  

O godzinie 19 30 była nasza Dąbrowicka dyskoteka.  Nie mogło obejść się  bez dyskoteki bo nasze wczasorekolekcje byłyby nie ważne bez takiej rozrywki. Ja też tańczyłem, na moim Elektrycznym wózku.  
Kręciłem sie samodzielnie, a w parach trochę trzeba było uważać, żeby nie najechać na kogoś lub komuś na nogę  
8 08 2014
Tego dnia nie wydarzyło się nic szczególnego. Po śniadaniu była konferencja ksiądz Marcin Pidek mówił o świętym Papieżu św. Klemensie. Leonie  
ŚWIĘTY KLEMENS I PAPIEŻ, MĘCZENNIK
Imię pochodzi od łacińskiego słowa clemens –spokojny, delikatny, łagodny, cichy, pokorny. Wspomnienie obchodzimy 23 listopada
Patron Sewilli, Aarhus w Danii, Compiegne i Krymu, marynarzy, żeglarzy, kamieniarzy, ludzi zajmujących się wydobyciem i obróbką marmuru; kapeluszników, dzieci, wzywany w modlitwie o
zdrowie dziecka, podczas sztormu, burzy i niepogody.
Św. Klemens I przedstawiany jest w szatach biskupich, często w tiarze i paliuszu jako papież. Jego atrybutami są baranek, kotwica, którą uwiązano mu u szyi, księga, mały krzyż.
 O 12 była msza a po mszy obiad po obiedzie było trochę odpoczynku od rekolekcyjnych zajęć i tak dalej nic szczególnego wciągu dnia nie było aż do godziny 19.30.
O godzinie 19.30 była droga krzyżowa w kościele. To było coś nowego zawsze odprawialiśmy te drogę w kaplicy. A było tak jakoś bardziej poważniej i  dostojniej.
9.08 2014 na dzisiejszej konferencji kontynuowany był temat o świętych Papieżach. Dziś zapoznawaliśmy się nad życiorysem świętego Papieża Grzegorza wielkiego.

Święty Grzegorz I Wielki zaliczany był przez papieża Bonifacego VIII (pontyfikat 1294-1303) do grona czterech najważniejszych Doktorów Kościoła. Przeprowadzone przez niego reformy okazały się kluczowe dla rozwoju wiary, a napisane jego ręką pisma niezwykle mocno oddziaływały na kształtowanie się myśli chrześcijańskiej.
Grzegorz (ur. 540 r. w Rzymie) był synem św. Sylwii i Gordiana Anicjusza – wysokiego urzędnika rzymskiego. Pochodził więc z dobrze sytuowanej rodziny, a wśród jego przodków znajdował się między innymi papież Feliks III. Siłą rzeczy musiał on odebrać niezwykle staranne i bogate wykształcenie. Doskonale znał łacinę wraz z zasadami gramatyki oraz retoryki. Posiadał bogatą wiedzę z zakresu prawa, umiał także komunikować się w języku greckim (chociaż najprawdopodobniej nie potrafił w nim pisać
O godzinie 12. 00 była msza św. Jak zwykle. Wieczorem tego dnia na pogodnym wieczorze mieliśmy mam talent. Każdy z nas zaprezentował swój talent to zaśpiewał jakąś tam piosenkę lub zatańczył. Również ja prezentowałem  swój talent a pokazałem wszystkim jak można kręcić wózkiem był to taniec wózkowy.
10. 08. 2014.
W niedziele ja miałem gości przejechali do mnie moi  przyjaciele Michał  który opiekował się mną na poprzedniej Dąbrowicy i Marysia wolontariuszka i też Sandra wszyscy czwórkę. U mnie w pokoju długo gadaliśmy, ze sobą jak mi trzeba pomóc i zastanawialiśmy się jak to trzeba zrobić. Oni mi chcą pomóc bezinteresownie. Taką pomoc  gdy się daje komuś od serca smakuje zupełnie Inaczej jakoś tak bardziej milej niż zrobiona  z wielką łaską. Jak ktoś komuś pomoże tak  od serca to najdłużej się pamięta.
O godzinie 19.30 było uwielbienie Pana Jezusa eucharystycznego w kaplicy. Każdy z nas za coś Pana Jezusa uwielbiał to za zdrowie ktoś jeszcze za coś teraz już nie pamiętam. Ja wychwalałem pana Boga za rodzinę Dąbrowicką, że ją mam którą bardzo kocham nawet ponad  życie i ona też mnie kocha. Jakbym ja w sierpniu nie pojechał do Dąbrowicy jakbym czuł się nie wyobrażam sobie. To moje wychwalanie pana Boga powiedziała. To moją modlitwę w kaplicy mówiła Wieloletnia    wolontariuszka Anna Olejnk. Potem było
takie coś, że my mówiliśmy do siebie obok kocham Cię. Jakie to było wzruszające. Ja znalazłem w Internecie taki wierszyk który mi  podoba się
wierszyk
Jest taki ktoś, kto ciepło daje...Ze smutnych myśli wyciąga w świat...Kto otrze łzę, choć nie poproszę...Kto siłę i wiarę w szczęście da...Jest ktoś, komu zawsze rękę podam...Kto zawsze dobre słowo u mnie ma...Nie zostawię samego, nie odwrócę głowy...Ten ktoś na zawsze w myślach trwa...Jest ktoś, z kim czas za szybko płynie...Bo dobrym sercem karmi świat...Przyjaciel, On posiada klucze do bram nieba.. na zawsze, choć może skończy się ten świat. .Przyjaźń Ale trwa
Tak będzie może w niebie u Pana Boga jak w Dąbrowicy albo  może jeszcze lepiej. Może tam lubić się będziemy nie będzie tam żadnej zazdrości ani gniewu. Tam będzie tylko radość wieczna  i szczęście. Wtedy równi wszyscy będziemy bez żadnego wyjątku.
11 – 08 – 2014. Po śniadaniu była konferencja
o świętym Marcinie
Pochodził z Todi w Umbrii[1]. Był legatem papieża Teodora I w Konstantynopolu[2]. Tam po zapoznaniu z doktryną monoteletyzmu stał się jego gorącym przeciwnikiem. Po śmierci Teodora I został wybrany papieżem i przyjął konsekrację nie czekając na zgodę cesarza Bizancjum Konstansa II[2]. Władcy bizantyjscy rościli sobie wówczas prawo do zatwierdzania biskupów Rzymu. Podrażniony Konstans nie uznał Marcina za prawowitego papieża.
Na październik 649 roku papież Marcin zwołał synod (ogłoszony jeszcze przez jego poprzednika) mający potępić monoteletyzm[2]. Odbył się on na Lateranie z udziałem 105 biskupów zachodnich wspieranych przez dużą grupę przebywających na wygnaniu duchownych greckich[1]. Synod uznał naukę o dwóch wolach Chrystusa za jedynie poprawną obkładając klątwą monoteletyzm oraz Typos (edykt Konstansa II zakazujący dyskusji na temat liczby woli Chrystusa). Za heretyków uznano patriarchów: konstantynopolitańskich Sergiusza I (już nieżyjącego) i Pyrrusa oraz aleksandryjskiego – Kyrosa z Fazis. Papież podjął działania mające na celu wprowadzenie uchwał synodu w życie: ekskomunikował biskupa Tessaloniki zwolennika, teraz już, herezji monoteletyzmu, a w szczególnie podatnej na doktrynę jednej woli Chrystusa Palestynie mianował nowego legata. Do cesarza wysłał list wzywający go do odrzucenia herezji.
Reakcja Konstansa II była do przewidzenia. Nakazał egzarsze raweńskiemu Olimpiusowi aresztowanie niepokornego biskupa i przywiezienie go do Konstantynopola[1]. Marcin I wykorzystując osłabienie władzy cesarskiej spowodowane kłótniami w Kościele (w tym czasie, utrzymując kontakty z Marcinem, bizantyjską Afrykę buntował Maksym Wyznawca) doprowadził do buntu urzędnika i ogłoszenia się przez niego cesarzem[1]. Dopiero wysłany z misją pacyfikacyjną nowy egzarcha Teodor Kalliopas uwięził w 653 roku papieża wręczając jednocześnie 17 czerwca duchownym rzymskim cesarski rozkaz zarzucający Marcinowi bezprawne ogłoszenie się papieżem, składający go z urzędu i zarzucający zdradę stanu[1].
Przewieziony do Konstantynopola były papież został skazany na karę śmierci za podżeganie Olimpiosa do buntu i udzielaną mu pomoc. Wstawiennictwo patriarchy Pawła II spowodowało zamianę wyroku na wygnanie. W 654 roku Marcina przewieziono na Krym do Chersonezu gdzie w następnym roku zmarł[2].
Zwalczany przez papieża Marcina I monoteletyzm został ostatecznie potępiony na III soborze konstantynopolitańskim (680-681
Na msze przyjechał Ksiądz
 Boguś i  Ksiądz Rafał Pastwa z gazety niedziela. Który przeprowadzał z nami wywiady. Dominik powiedział o naszym życiu osób niepełnosprawnych. Jak jest w domach pomocy i powiedział także o mnie złapało mnie za serce on powiedział całą prawdę o tych domach. Jakby on sam był w takim domu. Na zewnątrz taki dom opieki wygląda pięknie, ale w środku jest różnie jak w każdym takim domu pomocy. Bo w domach opieki są mieszkańcy z różnych środowisk. Nawet traktują takiego niepełnosprawnego człowieka jak kogoś gorszego od siebie, tak to można powiedzieć.
Ale powracam do tych wywiadów które przeprowadził Ksiądz Rafał które są w Tygodniku niedziela.:
nie wybrały plaży
mówi że przyjechała do Dąbrowicy odpocząć i ubogacić się duchowo nie jest podopieczną lecz  wolontariuszką. Wszyscy dostrzegają  jej łagodność i ciepło. Trudno zauważyć ją siedzącą i odpoczywającą. Ciągle komuś towarzyszy tak jest od rana do wieczora w kaplicy i na stołówce podczas  pogodnego wieczoru i podczas toalety. Pomaga uczestnikom wczaso rekolekcji  już po raz  trzeci zdarzają się bardzo wyczerpujące fizycznie dni. Ale do domu wracam zawsze umocniona i szczęśliwa mówi Katarzyna  Półkośnik wolontariuszka pedagog z Chełma. Pięknie by było gdybyśmy wszyscy jako zdrowi i sprawni  Potrafili spojrzeć na te osoby nie przez  pryzmat ich ograniczeń dodaje Kasia. Będąc tutaj nie zmienimy całego świata. Ale możemy zrobić krok na przód wracając do swoich środowisk możemy dawać świadectwo, że są osoby wspaniałe choć niepełnosprawne. Które studiują codzienność – podsumowuje.  Jedną z wolontariuszek jest Anna Olejnik z Łaskarzewa pod Garwolinem – nie mogłam iść na pielgrzymkę i szukałam czegoś w zamian. Znalazłam to miejsce i tych ludzi staram się sobą służyć chorym i niepełnosprawnym.  Pomaga mi w tym moja wiara – mówi Anna. Moja rodzina była zdziwiona i zaskoczona , że zdecydowałam się na taką formę wakacji, choć zaakceptowała to od razu.  Teraz wiem jedno, że dając radość osobom tu obecnym a one dają  ją mnie – wyznaje Karolina Ścibor – wolontariuszka z Puław. W Dąbrowicy pomaga ponad dwudziestu wolontariuszy. W tym gronie jest 5 studentów z Ukrainny w domu spotkania w Dąbrowicy odbędzie się jeszcze jeden turnus wczasorekolekcji dla chorych i  niepełnosprawnych. Za całość organizacji odpowiada ksiądz  Bogusław Suszyło. Przyjechał do Dąbrowicy na wczasorekolekcje z Łukowa. Ma 24 lata jest radosny i często  się uśmiecha jest niezwykle inteligentny skończył studia, ale chce pójść jeszcze na germanistykę tyle tylko, że cierpi na porażenie  mózgowe czterokończynowe i zmaga się z wieloma ograniczeniami w codziennym życiu. Urodził się jako wcześniak na domiar złego w inkubatorze w którym go umieszczono była zbyt mała ilość tlenu co także zaszkodziło jego zdrowiu. Dzięki temu miejscu doświadczam niezwykłych przeżyć. To za sprawą innych osób nawiązanym znajomościom i bliskim relacjom można swoją niepełnosprawność odkryć jako łaskę – mówi Michał Woźniak. Każdego dnia musi mu ktoś pomagać w najprostszych czynnościach. Niektóre wykonuje sam ale jednak nie obejdzie się bez swojego anioła stróża to, że musi ktoś  pomagać wymaga akceptacji także pokonania  wstydu czy nawet lęku. Tu w Dąbrowicy takie i podobne bariery przełamywane są bardzo szybko – podkreśla. Część swoich wakacji i w ośrodku w Dąbrowicy przeżywa. Ksiądz Marcin Pidek wikariusz z Kijan  który odpowiada za  rekolekcje dla mnie. Po ich zakończeniu wracam umocniony i odnowiony w duchu. Zyskuje na tym moje człowieczeństwo – opowiada.  
Koniec  artykułu co był w gazecie  niedziela.
Po kolacji pogadałem z Księdzem Tomaszem Niedziałkiem. Który dobrze zna  mnie i ja znam jego od wielu lat. Który był na pierwszych moich rekolekcjach w roku 2008 wtedy był jeszcze diakonem. A teraz już ksiądz, zdaje się, że to było tak nie dawno, a tu już tyle lat. Jak Dąbrowica zbliża ludzi zdrowych i chorych sprawnych i niesprawnych do siebie. Nawet księża tu przejeżdżają żeby być z osobami  niepełnosprawnymi. Jak już napisałem w jednym z moich pamiętników ludzie tu przyjeżdżają do jakiegoś  sanktuarium. A jest to sanktuarium miłości i dobrości oraz czasu dla drugiego człowieka.  
19. 30  na pogodnym  wieczorze  oglądaliśmy dąbrowicką telewizję ja występowałem z Karoliną w tańcu z wolontariuszami.   
12. 08 2014 tego dnia przyjeżdżali do mnie wolontariusze żeby mnie odwiedzić Kasia i Bercia oraz Sandra. Jak przyjeżdżali do mnie gdy chcieli zemną przywitać się to ja nie bardzo kojarzyłem ich twarze, aż jedna z wolontariuszek mówi tak, co ty Andrzeju już nie poznajesz ludzi? Jak was było tylu to nie sposób dobrze każdego zapamiętać a jeszcze po roku czasu.
Po kolacji ja rozgadałem się z  diakonem Michałem i wolontariuszką Anią o życiu i panu Bogu a było to tak. My z Michałem zaczęliśmy rozmowę wspominaliśmy tamten  czas dla mnie trudny gdy ja przeżyłem śmierć taty  w Dąbrowicy. A  zarazem bardzo ciepły i czuły gdy ja doznałem od moich przyjaciół wiele miłości do dziś go pamiętam i chyba nie zapomnę nigdy. Potem Michał zawołał Anie żeby Ania opowiedziała  dokładnie jak to wszystko było. Coś  my zgadaliśmy się o nas osobach niepełnosprawnych, że trzeba opiekować się  nami i pomagać. (A Ania tak powiedziała jak ja jadę do Dąbrowicy to obiecuje sobie, że dam z siebie jeszcze więcej dla osób niepełnosprawnych niż do tej pory. Ale to ja otrzymuje od nich jeszcze więcej dobra mówi Ania). No a co możemy dać osobom  zdrowym i sprawnym? Chyba naszą przyjaźń i pamięć o tamtych dniach i  cudownych chwilach gdzie byliśmy zawsze razem. Coś zgadaliśmy się o mnie i panu Bogu. Ja mówiłem, że mi jest w życiu ciężko a Michał mówi Ty czytaj ewangelie co Bóg do ciebie mówi. 
19 . 30 była dyskoteka z zespołem muzycznym ten zespół był z Lublina to Sandra go załatwiła dla nas niepełnosprawnych. Oni  przyjechali do Dąbrowicy aby nam dać chwile radości żebyśmy poczuli się jak  na najprawdziwszej dyskotece tego wieczoru.
14. 08. 2014
Mieliśmy modlitwę wstawienniczą. Byliśmy wszyscy w kaplicy przed Przenajświętszym Sakramentem, każdy z nas był zabrany do  zakrystii to wolontariusze i diakoni tam modlili się za nas i nad nami. Po wyjściu z zakrystii ja rozpłakałem się przed Przenajświętszym Sakramentem prosiłem Pana Boga aby w życiu było nie tak trudno. Aby Bóg był ze mną. Może ten Bóg jest, ale człowiek nie odczytuje tych Bożych znaków. Takich znaków w moim życiu było wiele odkąd   sięgnę pamięcią. Tak jak pisałem w pierwszym moim pamiętniku o tym śnie co przyśnił się mi kiedyś w szpitalu o tym krzyżu co nikt  nie mógł dźwignąć tylko ja dźwignąłem ten krzyż. Całkiem niedawno to było również w szpitalu jak miał być zabieg na kolano czy był to tylko przypadek a może jakiś znak od Pana Boga. Gdy ja leżałem już na  stole operacyjnym właśnie była godzina 15 godzina Bożego miłosierdzia jakby Bóg  chciał mi powiedzieć jestem z tobą Andrzeju i Ci nic stać się nie może. Już , odbiegłem od tematu mego pamiętnika ale są to moje myśli na temat Pana Boga w moim życiu.  
15. 08. 2014
Dzisiaj jest święto Marii Panny była msza z Księdzem Biskupem  Stanisławem  Budzikiem wyjątkowo ta msza była w kościele po obiedzie. Tylko my sami byliśmy rekolekcyjni wczasowicze opanowaliśmy ten kościół za organy służyła nam nasza gitara do mszy świętej. 19. 30 była droga światła w niedzielny Dąbrowicki wieczór w kaplicy.
16. 08 2014
Dzisiaj ostatni dzień naszych rekolekcji tego turnusu. Niektórzy już wrócą  do domu. Pada  deszcz jakby niebo płakało za tymi pięknymi dniami  i chwilami. Dla mnie też jakoś jest szkoda tego turnusu  choć mam nadzieje, że zostanę na trzeci turnus.
CZĘŚĆ DRUGA  PAMIĘTNIKA
turnus trzeci
20. 08. 2014
Ja dojechałem do Dąbrowicy na  trzeci turnus jako ostatni. Serdecznie mnie przywitał Michał Korzeniewski bardzo ucieszyłem się, że on jest  którego bardzo polubiłem z drugiego turnusu i on też mnie polubił. Na mszy Ksiądz Łukasz mnie powitał, a powiedział (to już wszyscy dojechali)  
Ksiądz Łukasz mówił o miłosiernym i sprawiedliwym Bogu.
KONFERENCJA
MIRKA O MIŁOŚCI I SAMOTNOŚCI
Wzruszająca dzisiejsza konferencja była a szczególnie dla mnie to co Mirek do nas mówił. Ja rozdyskutowałem się z Mirkiem. Ja pytałem go dlaczego jest cierpienie i odrzucenie przez ludzi dlaczego Bóg tak chce. Przez tyle lat abym cierpiał. Bo Bóg przecież kocha każdego z nas. Widzę sens mojego cierpienia, choć jest bardzo trudno. Wtedy jest trudno gdy ludzie poniżają, może Bóg wtedy najbardziej kocha jak swojego syna. Może tam po drugiej stronie życia  będzie mi  lepiej tylko człowiek narzeka na swój los, że jest źle i zadaje sobie to pytanie czego jeszcze chce od człowieka Bóg? W sprawach miłości człowiek także tak bardzo chciałby być kochany i kochać kogoś żeby ten ktoś za człowiekiem tak bardzo tęsknił żeby dla kogoś być bardzo ważnym. Ale dla nas ludzi niepełnosprawnych to chyba nie jest możliwe. No kto po kocha takiego niepełnosprawnego człowieka? Być może  zdarzają się czasami takie miłości, że ktoś kogoś pokocha nawet ta zdrowa osoba niepełnosprawnego człowieka. Dla tej  zdrowej osoby jest nie ważne, że ten ktoś jest niepełnosprawny najważniejsze jest to, żeby miała dobre serce i przyjazne  dłonie.  
22 08 2014
Ksiądz Łukasz mówił o tym, że możemy się uczyć roztropności od Maryji i wykorzystywania trudności jakie daje Pan Bóg. Na różańcu Paweł Kaczmar rozważał tajemnice różańca. O nas niepełnosprawnych, o tym, że jedno słowo może zabić. Tak może zabić i to bardzo i zranić serce jak już niejednokrotnie w swoich pamiętnikach pisałem. Ale ludzie nie myślą co mówią do takiego niepełnosprawnego człowieka. Ludziom wydaje się, że taki niepełnosprawny człowiek nic nie rozumie i nie czuje jak ktoś odnosi się czy dobrze czy też źle. A ten człowiek jakoś wyczuwa.
23 08 2014
 Wieczorem była droga krzyżowa podczas 9 stacji trzymałem krzyż. Rozważania były piękne i wzruszające o naszym życiu. Najbardziej w sercu utkwiło mi rozważanie o
wyśmiewaniu i kpinach z osób niepełnosprawnych. Zdrowi ludzie wyśmiewają nas niepełnosprawnych.
A przecież my jesteśmy taką samą częścią społeczeństwa jak każdy i chcemy aby nas traktowano jak normalnych ludzi. I co z tego, że my  jeździmy na wózkach lub nie mówimy ale wszystko czujemy jak normalni ludzie. Może nie jeden z nas chciałby gdzieś pracować i być potrzebny dla naszego społeczeństwa niż czekać na czyjąś łaskę. Najbardziej utkwiła mi 4 stacja spotkanie z Matką co nasze Matki czuły, kiedy dowiedziały się, że ich dzieci są niepełnosprawne albo bardzo chore. To jest trudne do opowiedzenia.   
23 08 2014  
Ksiądz Łukasz wyjechał co prowadził ten turnus zastąpił go Ksiądz Boguś było pożegnanie Księdza Łukasza bardzo serdeczne jak to w Dąbrowicy zawsze bywa.  
24 08 2014
Na różańcu mój przyjaciel Paweł Kaczmar znowu tak pięknie rozważał o naszym życiu, że to  my jesteśmy na wózkach potem tam będzie niebo. Tak może i będzie ale ile poniżeń i upokorzeń trzeba będzie znosić od ludzi zdrowych i sprawnych. Dorota odjechała ja popłakałem się z tego pożegnania jakby odjeżdżał ktoś bliski. Wieczorem była adoracja za prosiłem Jezusa aby czuć pana Boga jak to inni ludzie  
25 08 2014
Paweł Kaczmar wyjechał z Dąbrowicy co był prawie na obu turnusach. Zrobiło  się mi bardzo smutno. Już pomału  zaczynają się kończyć te rekolekcje ale jeszcze parę dni przed nami. Przed różańcem gadałem z Księdzem Bogusiem o Bogu. Zadałem mu pytanie dlaczego ja nie czuje Boga? Nie otrzymałem odpowiedzi na to pytanie. Ja wypłakałem się Bogusiowi dlaczego Bóg tak mnie doświadcza Ksiądz Boguś powiedział mi coś bardzo ważnego „jakby nie twoja niepełnosprawność może ty nie poznał byś w Dąbrowicy  tylu wspaniałych, ludzi.
19 . 30
Na pogodnym wieczorze był wieczór talentów. Ja zaprezentowałem tekst piosenki pij ten kielich. Która mówi o cierpieniu. Którą dobrze znam jeszcze z domu która jest  w pierwszym pamiętniku
Pij ten kielich Bożej woli,
Do ostatniej kropli sącz.
I to serce co tak boli,
Z sercem Bożym złącz.
Niech cichutko łzy twe płyną,
Do Jezusa słodkich ran.
Ziemskie bóle szybko miną,
I pocieszy Pan.
Cierp cichutko chociaż ciernie,
Ciężko ranią duszę twą.
Krzyż ci dany dźwigaj wiernie,
Choć z boleści łzą.
Jeszcze kielich Bożej woli,
Kilka kropel gorzkich ma.
Trzeba cierpieć pić powoli,
Wypić go do dna. [
26 08 2014
Dziś był biskup Mieczysław Cisło  Biskup Pomocniczy Archidiecezji Lubelskiej jak na każdym turnusie jest jakiś Biskup. Było wiele gości była wolontariuszka Bercia i wolontariusz Krzysio który się kilka lat temu opiekował mną. 
28 80 2014
Po konferencji ja pojechałem sobie na drogę krzyżową aby pomyśleć co ksiądz na tej konferencji mówił teraz już nie pamiętam. Ale chyba ksiądz Boguś mówił o ważnych sprawach jak Bóg mówi jak mamy żyć i o miłości do drugiego człowieka. O 12 była msza za moją mamę i w pewnej sprawie żeby udała się ta sprawa. Przed mszą  zadzwoniłem do mamy żeby powiedzieć, że będzie msza. Ja na każdych rekolekcjach pamiętam o mojej rodzinie żeby jakoś tak pomodlić się i dać na msze a w szczególności za moich rodziców gdy tata jeszcze żył.
19 : 30 było ognisko pomimo nie zbyt
dobrej pogody i deszczu który padał. Ale było dużo muzyki i tańców to nasz ksiądz Boguś rozbawiał nas. a my śpiewaliśmy różne ogniskowe piosenki.
Hej, tam gdzieś znad czarnej wody
Wsiada na koń kozak młody,
Czule żegna się z dziewczyną,
Jeszcze czulej z Ukrainą.
ref:
Hej, hej, hej sokoły
Omijajcie góry, lasy, pola, doły
Dzwoń, dzwoń, dzwoń dzwoneczku,
Mój stepowy skowroneczku.
Hej, hej, hej sokoły
Omijajcie góry, lasy, rzeki, doły
Dzwoń, dzwoń, dzwoń dzwoneczku,
Mój stepowy dzwoń, dzwoń, dzwoń.
Wiele dziewcząt jest na świecie
Lecz najwięcej w Ukrainie,
Tam me serce pozostało,
Przy kochanej mej dziewczynie.
Hej, hej, hej sokoły...
Ona jedna tam została
Jaskółeczka moja moja mała
A ja tutaj w obcej stronie
Dniem i nocą tęsknię do niej
Hej, hej, hej sokoły...
Żal, żal za dziewczyną,
Za zieloną Ukrainą,
Żal, żal serce płacze,
Już jej więcej nie zobaczę.
Hej, hej, hej sokoły...
Wina, wina, wina, dajcie,
A jak umrę pochowajcie
Na zielonej Ukrainie
Przy kochanej mej dziewczynie.
Hej, hej, hej sokoły...
Wszystko cośmy posiadali
To Moskale nam zabrali
I zieloną Ukrainę
I kochaną mą dziewczynę
Tą piosenkę śpiewali razem z nami wolontariusze z Ukrainy a śpiewali bardzo pięknie.
28:08:2014
Po śniadaniu zachorował pan Adam i odwieźli go do szpitala. Nasz pokój w tym roku był trochę pechowy pod znakiem zdrowotności. Przy końcu tego turnusu ktoś musiał zachorować i na robić wiele zmartwień księdzu Bogusiowi i dla innych osób  którzy się nami opiekowali. Jak to w życiu wypadki zdarzają się nawet na  wczasach. Na szczęście dla mnie nic nie przytrafiło się takiego poważnego. Po konferencji odjechała wolontariuszka Madzia już pomału zaczął się koniec rekolekcji. A mi jakoś zrobiło się smutno jak zawsze przy końcu  każdego turnusu i trzeba wracać do domu. Ale po obiedzie do naszego pokoju przyjechał  mój przyjaciel Michał i zrobiło się jakoś radośnie było wiele żartów  
29 08 2014
O godzinie 10 w Sali 111 zamiast konferencji mieliśmy takie spotkanie z Agatką podsumowywujące te całe rekolekcje. Co było dobrego a także złego? Na tych rekolekcjach. Każdy z nas mówił co chciałby zmienić albo poprawić na lepsze. Agatka wymyśliła i podpowiedziała nam żeby dzisiejszy dzień był takim dniem podziękowań za wszystko i dla wszystkich, żebyśmy dziękowali sobie nawzajem nawet za małe coś. Na mszy świętej było dwóch neoprezbiterów ksiądz Piotrek sieczek i ksiądz Piotrek Stasieczek. Udzielili nam specjalnego błogosławieństwa. Po obiedzie sam spacerowałem to ostatnie moje chwile w Dąbrowicy i żegnałem się z Dąbrowicą i  moimi przyjaciółmi trzeba będzie na letnie te chwile  poczekać cały rok. Później odjechał Hektor do domu Wika, Kasia i Agnieszka. Żegnałem tylu moich przyjaciół starych i nowych co w tym roku poznałem. A byli oni z Ukrainy z którymi ja zaprzyjaźniłem się. Mam także przyjaciół nowych z którymi pisze na Facebooku bardzo ,dobrze mi pisze się z Karoliną Winiarczyk i z Wiką. Ale ci wolontariusze nie zawsze mają czas nie jeden ma jakieś obowiązki, żeby mnie wysłuchać. Choć starają się zemną popisać i pogadać.
 Na zakończenie tego pamiętnika chciałbym z całego serca podziękować wszystkim tym osobom którzy notowali mi wszystkie te wydarzenia  do zeszytu. Na tych notatkach wzorowałem się przy pisaniu tegoż  pamiętnika. A także były moje spostrzeżenia co ja dobrze zapamiętałem. Dziękuje diakonowi Michałowi Kryszowi i dziękuje drugiemu Michałowi Korzenieńskiemu, że oni poświęcili swój czas  dla mnie. Natomiast podziękować chce wolontariuszkę  Karolinie  Włodarskiej za jej notowania mi do zeszytu. To było trudne dla niej te  notowania, bo ja pokazywałem po literze co ma pisać. A zarazem to były piękne chwile pełne  przyjaźni. Nie ominę w moich podziękowania moją terapeutkę Sylwie  Pryjomską która mi pomagała pisać ten pamiętnik serdecznie dziękuje tobie Sylwia. Chce zakończyć ten pamiętnik Piosenką  którą śpiewała Anna  jantar. Którą ja trochę przerobiłem

Ostatni dzień w Dąbrowicy
Ostatni z wami dzień.
rekolekcje już skończyły się,
Nie powiem jednak żegnaj,
Lecz 'do jutra'.Hasta mañana jutro też jest dzień taki sam, tylko ja muszę pożegnać Dąbrowice już. Nie powiem jednak żegnaj, lecz 'do jutra'. Hasta mañana wy odpowiecie  mi. Nie wiecie nic. Nie wiecie , że Skończyła się piękna przygoda, wiecznie trwać przecież nie mogła. Hasta mañana mili
Hasta mañana – bywacie zdrowi  Cudowne dni w Dąbrowicy Minęły, niby sen I trochę żal, że kończy się
ostatni dzień wakacji -czas odjeżdżać. Hasta mañana Hasta mañana wy odpowiecie mi. Nie wiecie  nic.
Nie wiecie, że Skończyła się piękna przygoda,
wiecznie trwać przecież nie mogła.Hasta mañana mili
Hasta mañana – bywajcie zdrowi