środa, 18 listopada 2015



Ja
byłem na wczasom rekolekcjach w Dąbrowicy. To jest mała miejscowość za Lublinem. Przyjechałem do Dąbrowicy
Dnia 1 Sierpnia roku 2008. Zajechaliśmy do Dąbrowicy na godzinę 11 -tą. Tam mnie przyjęli bardzo
Gościnnie.





Andrzej Nowosad
Mieszkałem w pokoju. 24
Zamieszkałem tam z dwoma panami, niejakim Andrzejem Radzisem i takim Tadziem. Nie znałem go z nazwiska.
A potem był obiad na stołówce. Nie pamiętam, kto wtedy mnie karmił. Ale to był chyba Tomek wolontariusz. A wolontariusze tam byli. Nikt tam mnie nie brzydził się. Choć nie ładnie Ja jem.
Po obiedzie był różaniec. Na tym różańcu i Ja byłem. Na dworze. A potem była
 Msza. Przed mszą byłem u spowiedzi. Wyspowiadałem się. Ze wszystkiego tego, co zrobiłem dla rodziców Nasuwała się mi taka myśl. Gdyby człowiek był lepszy gdyby nie złościł się to życie inaczej układałoby się. Ja byłem u spowiedzi u Księdza.. Rafała. A potem była msza na dworze. Wszystkie msze były na dworze. Piękna była pogoda i tej pogody nie brakło

Na mszy Siadał gdzie, kto chciał. Te osoby, co na wózku też Siedzieli a te osoby chodzące to na ławkach. A nawet na trawie. Jak była modlitwa Wiernych, którą każdy na swój sposób wypowiedział, O co Pana Boga prosi? A wszyscy mówili. Wy słuchaj nas. Nasz Panie. Choć Ja nie mogę mówić też mówiłem swą modlitwę nikt nie śmiał się ze mnie ani nikt nie gorszył się. To wtedy Ks. Rafał. Pomagał mi mówić, za co mu serdecznie dziękuje. Ja i ks. Rafał jakoś
Polubiliśmy się. Ks. Rafał miał taki ciepły -serdeczny głos. Ale tam nie tylko był Ks. Rafał. Także był Ks. Boguś oraz Ks. Dyrektor tych rekolekcji i inni Księża także pełnili role wolontariuszy. A Po kolacji był wieczorek zapoznawczy na dworze. Na tym wieczorku. Byłem i ja. Był ciepły wieczór. Wszyscy wychodziliśmy na dwór. Na dworze. Ktoś zaśpiewał radosną
Piosenkę o Panu Bogu. Była to piosenka
Taka Ktoś zagrał na Gitarze
Śpiewam
O pan jest
Radością mą.
Bo śpiewam pan jest radością
Mą.
A ja zaśpiewam menu panu. O pan jest samotnością mą.
A potem przyszła jedna pani Jak przyszła to my zaśpiewaliśmy dla niej. A śpiewaliśmy tak..
Witamy cię
O jak dobrze, że ty
Jesteś.
Co by?    
To było jakby
Ciebie nie było?
Co by?
To było jakby
Ciebie nie było?
Ta pani zrobiła zawody dla wolontariuszy i dla Księży w karmieniu i
Wożeniu. Na tym wieczorku Ja dobrze się bawiłem. Czy atmosfera była fajna i serdeczna nie wiem sam? Nie pamiętam, kiedy tak







 Dobrze bawiłem się. A potem ta pani mówiła, kto kim będzie opiekować się
Ja dostałem za opiekuna niejakiego Krystiana jak się potem okazało to fajny z niego był kumpel i dobry z opiekun. Wszyscy wolontariusze były mili. Ten Krystian ze mną jadł razem Przy stole i mnie karmił. Ja chciałbym opowiedzieć jak z tym Krystianem porozumiewaliśmy się. Chyba dobry Bóg czuwa nade mną. Trzeba włożyć wiele pracy oczywiście. Ja wcześniej napisałem taką informacje o mnie jaki ja jestem. Ta informacja dużo pomogła mnie i im w porozumiewaniu się ze mną. Ja teraz opowiem jak my z Krystianem porozumiewaliśmy się. A trochę śmiesznie on do mnie mówił. On chciał żebym ja pokazywał palcem jak tak zgadzam się na coś. Wcale jemu nie dziwie się. Że on chciał żebym ja tak robił. Bo nie miał jeszcze kontaktu ze mną Ale ten Krystian chyba chciał być za opiekuna mego. Za to mu serdecznie dziękuję. To jest wielki trud opiekować się taką osobą.
Nadeszła godzina 21 przyszedł czas apelu.
My wszyscy zaśpiewali tak
. Maryjo królowo Polski jestem przy
 Tobie, pamiętam, czuwam!
 Maryjo jesteśmy młodzi.
Od dzisiaj za leży od Polskiej młodzieży.
 Następne 1000 lat. Ciebie prosimy uświęcaj
Rodziny uświęcaj każdego z nas


Odmówili pacierz wieczorny. Trochę już zmęczeni poszliśmy spać. Tak to właśnie zakończył się pierwszy dzień moich rekolekcji. Na drugi dzień wstałem o godzinie 7 rano. Zrobili mi kawę (muszę tu powiedzieć bez kawy ja źle funkcjonuję). Mój kolega z pokoju zawsze przychodził pytał się Czy chcesz kawę? I wołał wolontariusza żeby zrobił mi kawę. Albo wolontariuszkę( od dziewczyny smakuje lepiej). A o godzinie 8 w kaplicy śpiewaliśmy godzinki ku czci najświętszej Maryi Panny. A pół do.9 Było
źniadanie. Z nami księża jedli i wszystkie posiłki. Przed każdym posiłkiem była modlitwa raz poważnie raz na wesoło. Ja zobaczyłem, że można różnie wysławiać Pana Boga. Tylko trzeba być dobrym człowiekiem. Bez różnicy, jak kto wysławia na własny sposób. Tam my wysławialiśmy Boga tak na luzie tak wakacyjnie. Poprzednio Ja nie wiedziałem, że tak można wysławiać Boga. O godzinie 10 była konferencja. O świętym Pawle, teraz jest właśnie rok świętego Pawła. Wszystkie konferencje głosił Ks. Boguś. Na tych konferencjach była taka Dyskusja, że Ks. Boguś pytał nas czy coś wiemy o świętym Pawle i czytał różne jego listy, które są w Piśmie świętym? Jak ktoś zsuwał się z wózka to Ks. przerywał Na chwilę mowę szedł i poprawiał go? (Musze tu powiedzieć, że tam byli jeszcze gorsi Ode mnie) Powracał nadal i kontynuował własną mowę. Dalej zapoznawaliśmy się z życiem świętego Pawła. Czasami zwracał uwagę jak było coś nie tak. Na wszystkich konferencjach Ja nie byłem. (Bo chciałem
wypocząć i poukładać własne sprawy w swoim sumieniu i przed Panem Bogiem. Ale potem będę pisać o moich sprawach). Teraz chciałbym opisać o tej atmosferze, która tam panowała. My osoby niepełnosprawne i nasi opiekunowie tworzyliśmy jedną wielką wspólną grupę. Która lubiła się nawzajem, gdzie nikt nie wyróżniał się? Gdy modliłyśmy się i bawiłyśmy się byłyśmy zawsze razem. Gdzie jednoczyła nas miłość Do Pana Boga i do siebie nawzajem? Tu asuwa się taka myśl: mówi się, że nasza młodzież jest zła. Trudno mi na ten temat, wypowiedzieć się. Ale jedno wiem, kto chciałby opiekować się osobami niepełnosprawnymi a zwłaszcza w wakacje, gdy młodzież, chce wypocząć od dalszej nauki i pracy. To trzeba wielkiego poświęcenia. Opiekować się takimi osobami. Z tego miejsca od siebie i nas wszystkich osób niepełnosprawnych bardzo chciałbym dla wolontariuszy i wolontariuszek oraz dla księży serdecznie podziękować. Za ich trud
Ja tam na tych rekolekcjach zobaczyłem, że można żyć lepiej w inwalidztwie, bez żadnych złośliwości i znowu nasuwa się taka myśl: . Mówiono mi, że człowiek jest złośliwy przez własną chorobę może i tak. Ale wiem na pewno, to zależy od charakteru, jaki kto ma charakter. Może ranić tym złośliwym charakterem innych, ale powracam do moich rekolekcji. Chciałbym opowiedzieć trochę o tym miejscu. Dąbrowica jest położona 10 kilometrów od Lublina. Tu, co roku odbywają się wczaso- rekolekcje dla osób niepełnosprawnych.
Mieszkaliśmy w domu rekolekcyjnym. Był to chyba dom po zakonie jakimś. Był dom z basztą ta baszta dodawała temu miejscu uroku. Teren był ładny taki pagórkowaty.
Cisza, spokój daleko od wielkiego miasta i od wielkiego świata. Tyko Bóg i modlitwa
I ta wspaniała atmosfera taka międzyludzka, jaka powinna być między ludźmi. Lecz ja nie potrafiłem odnaleźć się w tej grupie. Choć dla mnie Wszyscy byli mili. Z tego miejsca od siebie bardzo serdecznie dziękuje za okazanie mi serca. Ale jak już wcześniej wspominałem ciężko było mi się tam odnaleźć. Bo dlatego może, że ja jestem nie mowa. Tak człowiek chciałby porozmawiać z drugim człowiekiem. To wtedy może zapomniałbym o domu i o rodzinie. A tak wspomnienia wracają.
Ja często wyjeżdżałem z Kozuli do domu na lato do rodziców. A tego roku nie pojechałem. Jeszcze do tego dodawał fakt.
Że ja tamtego roku. Na zakończenie moich
wakacji u rodziców bardzo pokłóciłem się z nimi.. Pomyślałem sobie, czego tak głupio zakończyły się moje wakacje
Zadręczało mnie sumienie i przerażała mnie. taka myśl już może więcej nie zobaczę moich rodziców. Musze tu nadmienić, że już są starzy moi rodzice dla mnie spieszyło się ich zobaczyć i przeprosić. Jakby zabrakło ich to ja wtedy sobie nie wybaczyłbym. Trudno mi o tych sprawach pisać obliczu własnych win i przewinień Chciałbym w tym pamiętniku rekolekcyjnym moich rodziców bardzo przeprosić przed Panem Bogiem przed Ludźmi i przed. Samym z sobą. Choć wiem może będę miał jakiś żal. Nie do rodziców może oni chcieli dla mnie dobrze. żeby mnie umieścić w domu opieki żebym Ja miał opiekę kiedy ich zabraknie.  teraz Ja mam tu wszystko, co nie miałem nawet w domu  Ale będę mieć żal do rodziny, że nie zainteresują się. Chodzi mi teraz o rodzeństwo. Jakby człowiek nie miał tego rodzeństwa to już trudno, ale ma. Przepraszając za myśl taką chyba każdy z nas z osób niepełnosprawnych. Będzie w domu opieki. Ja nie chciałbym na ty miejscu zawyrokować. Gdy już rodzice takiej osoby nie będą dawać rady, to taka osoba jest skazana na dom opieki. Chyba ma dobrą rodzinę. Lecz nie to.
 Ja chce na parę chwil powrócić do moich spraw. Jak byłem kiedyś w szpitalu to miałem taki sen. Przyśnił się mi  duży krzyż. Tak aż nikt nie dał
rady go dźwignąć. A ja dałem radę tylko jednym palcem. Czy nie jest to głos? Od Pana Boga? Ty jesteś mój. Jak mówi moja mama. Może i tak. Ale człowiek boji się tego cierpienia oj boi się. I nie chce tylko nie ja. I Nic dziwnego.
Ale Bóg chce od człowieka tego cierpienia.
Żeby człowiek był lepszy. Ja nie chce w tej chwili wymądrzać się Ja sam też popełniałem i może popełnię wiele błędów. Ale może Bóg chce właśnie ofiary dzisiejszym czasie. Jak to zrobił Jezus Chrystus? Przecież Chrystus też bał się tego cierpienia. Ale dość moich zamyśleń, i znowu powracam do mego pamiętnika rekolekcyjnego. Na tych rekolekcjach było dwie niedziele chodziłyśmy do kościoła parafialnego. Aby uczestniczyć. W niedzielnej mszy świętej z wszystkimi wiernymi. A Był to kościół chyba nowy
Taki teraźniejszy chyba nie był dawny. A obok kościoła stał pomnik Ojca
Świętego  Papieża Jana Pawła drugiego. A w środku kościół też był ładny

Przywozili nasz pod sam ołtarz. Gdzie, jakich gości. A wolontariusze i wolontariuszki czytali czytania mszalne












Czasami czytał ktoś z nas z osób niepełnosprawnych. A było nas. Tam chyba o koło 30 osób. Ja dokładnie nie wiem. Przeważnie były to osoby chyba z domów opieki. Nas z Kozuli było tylko dwoje Ja i Bożenka Siłakiewicz. Bożenka jeździła, co roku. A ja pierwszy raz. Bożenka była zapoznana w tamtym terenie. Ona inaczej czuła się. No nie wiem? Jak zna człowiek trochę teren wtedy inaczej czuje się? Tak bardziej swojsko i śmielej Choćby nie znał ludzi. A Jak nie zna terenu i ludzi. Jak Człowiek jest tylko jeszcze pierwszy raz? Jest wszystko nowe i nieznane. Czuje się jakoś obco. dziwne to uczucie. Tak to odczuwałem, lecz nikt chyba tego nie zrozumie. Tylko ja sam i Pan Bóg 
Z upływem czasu zacząłem odnajdywać się na tych rekolekcjach. Pewnego razu z Krystianem i Panią Gosią wybraliśmy się na długi spacer. Wszyscy w trójkę zawędrowaliśmy aż pod Lublin.
Szliśmy przez lasy oraz pola. Przechodząc przez nie,. wspominałem moje strony rodzinne
To mnie brała tak wielka tęsknota, że aż strach. Tu z potrzeby w chwili i serca. Ja napisałem taki wiersz. Może nie ładny trochę
Ech tęsknoto.
Tęsknoto cóżeś ty za pani.
 Że za tobą Idą ludzie zakochani.
 Ludzie zakochani ludzie zasmucani.
Ech tęsknoto cóżeś ty za pani.
Chyba tak naprawdę najbardziej lubiłem pogadać z Księdzem Rafałem. O tym wszystkim, o moich sprawach. Nie raz było i jest mi bardzo jakoś głupio. Że ja Zawsze muszę komuś Zawrócić głowę. Jednego wieczoru po kolacji my 
usiedli na
 trawie i zaczęliśmy rozmowę o trudnych dla mnie sprawach, o moich winach wobec rodziców i żalu do braci. Ks. Rafał powiedział wtedy do mnie;,,To nie jest Twoja wina, tylko; to jest Twoja choroba, że jesteś taki, jaki jesteś! A ja pomyślałem; tak, ba kto to  zrozumie. A co do Twoich braci oni powinni
Jakoś za interesować się Tobą Ty jesteś ich bratem. Powracam po raz kolejny do mego pamiętnika rekolekcyjnego Przydarzało mi się coś takiego. Kilka śmiesznych sytuacji. A było to tak. Ja nie pamiętam dobrze, w jakich okolicznościach poznaliśmy się z Księdzem. Rafałem prywatnie tak na luzie poza spowiedzią. Chyba to było na stołówce. jak chcesz z mną pogadać to powiedz. I znowu nasunęła się dla mnie taka myśl. Dlaczego miłosierny Bóg stawia na mojej drodze tak wiele dobrych, ludzi i miłych miejsc? Do których
Powraca się pamięcią A także wiele ludzi złych. Ci źli ludzie zadają wiele bólu i cierpienia oraz łez może nieumyślnie, ale zadają. Dlaczego tak jest? Gdy jechałem do Dąbrowicy to miałem obawy. Czy tam sobie poradzę w porozumieniu  się? Ale chyba opatrzność Boża czuwała nade mną. Teraz powracam do mej śmiesznej historii. Jak chciałem porozmawiać z którymś z Księży, albo z Księdzem Bogusiem lub z Księdzem Rafałem to wtedy nie wiedziałem który jest który. Z upływem dni zacząłem odnajdywać się na tych rekolekcjach. A to

Prosiłem Krystiana żeby zabrał mnie na spacer. On chętnie to robił
Powrócę jeszcze raz do mojej rekolekcyjnej  opowieści. 
 Chodzi w tej chwili o Księdza Bogusia.
 Dotąd nic o nim nie  napisałem. Nie to że ja nie lubiłem go.  Darzyłem go wielkim szacunkiem i  uznaniem. Był on jak Ojciec duchowy tych rekolekcji


.

Ja prosiłem Księdza Bogusia żeby jeszcze zostać na drugi turnus żeby leczyć moje nerwy i rany w tej  wspaniałej atmosferze. gdzie nikt nikogo nie poniżał ani nikim nie gardził. Miłość i przyjaźń do drugiego człowieka jest najlepszym lekiem. Nie zastąpi nawet najlepszego leku i lekarzy. Ja tam leczyłem się duchowo i psychicznie. Choć moja myśl biegła Do domu i rodziców myślałem jakby to zajechać i przeprosić ich. Ale dzięki Księdzu Rafałowi i Sylwii wolontariuszce  Najbardziej dzięki Krystianowi to on zorganizował mój wyjazd do domu. A teraz chce opisać jakie modlitwy tam były poza mszami. Różaniec był codziennie. A w godzinie bożego miłosierdzia modliłyśmy się  koronką też do bożego miłosierdzia. Przed domem albo w parku  jak było gorąco.

     






 A co do mnie. Czy ja uczestniczyłem w tych modlitwach nie zawsze. Jakoś tak mi wychodziło. Tak  powiedziawszy szczerze nie za bardzo mi chciało się w tych modlitwach uczestniczyć. Też jestem osobą wierzącą. Ale od niedzieli i wielkiego święta ja chodzę do kościoła i do spowiedzi oczywiście też. Ale nie za dużo może. Ja jestem osobą trochę leniwą i wygodną. Tak to powiedział bym. Może to jest grzech. Nie wiem? Nie jestem taki pobożny i nie znam się na tych sprawach Bożych. Ale powracam do tych modlitw. w którąś  z niedziele po kolacji było nabożeństwo Światła w kaplicy. W takim nabożeństwie
ja pierwszy raz uczestniczyłem ono
polegało. Na tym że paliłyśmy świecy na ołtarzu i  modliłyśmy się do ducha Świentego. A w piątek była droga krzyżowa. Ta droga krzyżowa miała wymiar szczególny. Bo odprawiana przes ludzi niepełnosprawnych doświadczonych własnymi cierpieniami i bólami. Które życie niesie? Tak jest bardzo często z samotnością. A nawet nie zrozumieniem przes Innych ludzi. Gdy jest się nie mową.
Ale trzeba pić ten kielich niepełnosprawności i samotności. Jaki daje dla człowieka Bóg? Chociaż to bardzo boli. Człowiek jest jak Chrystus. Też ma rany nie na ciele a na duszy. Te rany bardzo Trudno goją się. Uleczyć może tylko czas. Jest taka Piosenka. A jest to Piosenka taka Ja pozwolę tu  sobie zacytować

Pij ten kielich z bożej woli.
Do ostatniej kropli Sącz.
A to serce, co tak boli.
Z Bożym sercem złącz.
O idź śmiało, chociaż ciernie.
Ostre ranią duszę. Twą Krzyż Ci dany
 Dźwigaj wiernie wraz z boleści łzą.
 Niech cichutko łzy twe płyną do Jezusa Słodkich ran. Ziemskie bóle szybko miną
I pocieszy Pan. Moja siła mało może.
Ale mocny Pan i Bóg. Dźwigać Krzyża mi pomoże wśród wygnania dróg
Przy pierwszej stacji tej drogi krzyżowej trzymałem krzyż. Ja ,sam zgłosiłem się do trzymania krzyża. A wolontariusze
trzymały świecy. Najsprawniej trzymałem z nas z
Wszystkich z czternastu osób. Z tego miejsca Nie chciałbym, aby urazić tych z osób niepełnosprawnych, którzy trzymały krzyż. Każdy trzymał w ramach swojej niepełnosprawności.
. A przed siódmą stacją trzymała krzyż Bożenka. A pod koniec rekolekcji Było nabożeństwo przed
wystawieniem przenajświętszego sakramentu.
Modliliśmy się przed Panem Jezusem eucharystycznym. Najpiękniej modliła się Pani Ela. Aż my
wszyscy płakali. A to było pod koniec naszych rekolekcji. Od nas wszystkich dziękowała dla Pana Jezusa. Że nam pozwolił przeżyć tych 12 dni. Ja chce opowiedzieć i powrócić jak modliła się Pani Ela. Nie pamiętam dobrze czy Pani Ela modliła się z modlitewnika, jakiegoś. Ale co ja dobrze zapamiętałem dziękowała Panu Jezusowi eucharystycznemu
 za te spacery wokół domu i pchanie wózków przez wolontariuszki i wolontariuszy. Przez ręce i przez przyjaźń tych ludzi doznawaliśmy miłości samego Boga za to wszystko. Pani Ela dziękowała panu Jezusowi eucharystycznemu. A dziękowała tak pięknie  Aż jedna z dziewczynek rozpłakała się. A wolontariuszka ocierała jej łzy. Widok to był tak czuły jakby sam Chrystus ocierał dziewczynce łzy. Tylko ja nie umiałem  skoncentrować się na modlitwie. Bo wtedy odezwała się moja choroba. Zaczęło ściągać mi ręce i buzie. Tak mocno zaczęło  ściągać aż musiałem wyjść z kaplicy. i  wziąć swoje leki. A pod koniec tego nabożeństwa było specjalne błogosławieństwo. Ono wyglądało tak, że ksiądz podchodził do każdego z nas z przenajświętszym sakramentem i udzielał osobistego błogosławieństwa. A w trakcie tego błogosławieństwa w kaplicy zapanowała tak wielka cisza aż słychać było szmery
. Jak wolontariusze i wolontariuszki odciągali wózki z osobami już pobłogosławionymi Przenajświętszym sakramentem. Tacy rozmodleni pomału Zaczęliśmy rozchodzić się w ciszy i skupieniu spokojnie do naszych pokoi. i naszych łóżek Pełni Bożego spokoju szliśmy spać.
Ale na tych rekolekcjach nie tylko
była modlitwa. Ale także była rozrywka. Nie wszystko dla ducha, ale trzeba trochę i dla ciała. Ludzie pobożni też chcą trochę tej rozrywki. Dlatego na naszych wczaso rekolekcjach były także dyskoteki. Jak to na wczasach. Chyba każde wczasy mają jakieś potańcówki i my też mieliśmy taką dyskotekę wspólną zabawę. Tańczyliśmy bez różnicy czy ten ktoś był mniej sprawniejszy czy był więcej sprawniejszy. Czy to była osoba na wózku czy to była osoba chodząca.  My wszyscy dobrze bawiliśmy się. A wolontariusze przebrali  się  za znane postaci. Nie pamiętam dobrze kto 
za kogo był przebrany. Ale mój opiekun i serdeczny przyjaciel Krystian był przebrany za Podlasiankę o ile dobrze pamiętam. Dużo było uśmiechu i radości oraz serdeczności takiej ludzkiej.
 Zbliżały się do końca; nasze rekolekcje. Któregoś przedostatniego ciepłego wieczoru po kolacji my wszyscy zrobiliśmy sobie ognisko. i pieczenie kiełbasek. Ktoś przyniósł gitarę. oraz zaśpiewał piosenkę jak to przy ognisku A wolontariusze pomagali piec te kiełbaski. Na tym ognisku wszyscy wspólnie dobrze bawili się. 








Czy to ksiądz czy to wolontariusz czy to osoba niepełnosprawna wszyscy byliśmy równi wszyscy dla siebie byliśmy mili. Tego wieczoru nie zapomnę nigdy. Tylko letnie słońce zachodziło za pagórki. A płomień tego ogniska buchał wysoko i wesoło. Ja myślałem przy tym ognisku sobie, kiedy już rozjedziemy się do swoich domów. Czy będzie w nas duch tych rekolekcji? A jednak jest we mnie. Jak pisze ten pamiętnik jakbym jeszcze raz przeżywał te moje wczaso rekolekcje..
 Nadszedł przedostatni dzień naszych rekolekcji. Zagościł u nas biskup lubelski





 Nie pamiętam jak miał nazwisko i imię. Ale bardzo był rozmowny i sympatyczny.   Ten biskup odprawiał przedostatnią mszę świętą. W parku gdzie odbywały się nasze Msze święte rekolekcyjne 






Nadszedł ostatni wieczór naszych rekolekcji. Przyszedł czas wręczania nagród za uczestnictwo w tych rekolekcjach. Dla wolontariuszy i wolontariuszek i dla księży oraz dla nas osób niepełnosprawnych. 

Te nagrody były w różnych  kategoriach. W chodzeniu i jak kto wyglądał za sposób bycia. Kto dobrze jeździł na wózku. Oraz posługiwaniu do mszy świętej. Ta nagroda przypadła nie, jakiemu Krzysiowi
Który obsługiwał koło
ołtarza a dobrze to
robił i ładnie. Nie
pamiętam kto jeszcze
dostał. A dostaliśmy
Kolejno. Przyszła pora na mnie wręczyć mi także nagrodę. A było to tak. Ksiądz  Rafał mówi w kategorii dobrego porozumiewania się z ludźmi przypadła dla Andrzeja Nowosada ta nagroda. A wszyscy za wołali Andrzej Andrzej i bili brawo. Może tym którzy tam mną opiekowali się nie było łatwo porozumiewać się z mną. Oni tam w Dąbrowicy znali mnie krótko. Ale chyba chcieli porozumiewać się. To ja za zrozumienie mnie serdecznie
w Dąbrowicy znali mnie krótko. Ale chyba chcieli porozumiewać się. To ja za zrozumienie mnie serdecznie dziękuję. Najbardziej kieruje słowa podziękowania
do mego opiekuna i przyjaciela Krystiana to on najbardziej zrozumiał mnie. Jeszcze chciałbym na trochę powrócić  do tego wieczoru i mojej nagrody. Ta nagroda nie jest nadzwyczajna ani droga ot zwykła kartka papieru ale cenie sobie najbardziej. Jakbym dostał od moich braci w inwalidztwie i przyjaźni z miłością tak to powiedziałbym Z tego miejsca od siebie bardzo dziękuje za tę nagrodę i tamten wieczór. Także wolontariuszom i wolontariuszkom, którzy podostawali te nagrody za ich trud i poświęcenie. A to ich prawdziwe było poświęcenie. Tak mi się to  wydawało. rozstać się ze sobą. O godzinie ósmej rano już nie było godzinek tylko była msza święta pożegnalna. Na zakończenie naszych rekolekcji które odprawiali 


Ksiądz Boguś z Księdzem Rafałem z innymi księżmi w kaplicy. Na tej mszy  świętej był jeden wyjątek na mszach świętych w zasadzie nie praktykuje się tego. Podczas komunii świętej Ksiądz maczał komunie w winię i udzielał komunii nam. Jak Podczas ostatniej wieczerzy. Jeszcze podostawaliśmy po kalendarzu. A przed południem zaczęliśmy rozjeżdżać się do swoich domów i żegnaliśmy się ze sobą. Były ostatnie spacery z wolontariuszami były także ostatnie rozmowy. I my  z Krystianem zaczęli żegnać się oraz Księdzem Rafałem. Poszliśmy na ostatni spacer. Zaczęliśmy wymieniać adresy między sobą i obiecaliśmy sobie, że będziemy do siebie listy pisać. Lecz nie zawsze nam wychodzi te pisanie do siebie. Był to czas błogosławiony dla mnie. Od Pana Boga i dobrych ludzi. Którzy tam mnie do Dąbrowicy wysłali. Dzięki tym ludziom ja poznałem inny świat, Może bardziej życzliwszy dla drugiego człowieka. Ja wiem wszędzie  też są
problemy i kłopoty, ale jak ma się przychylną albo przyjazną jakoś osobę. To wtedy jest inaczej i łatwiej znosić te cierpienia. Można wyżalić się dla tej osoby. Taką osobą dawny był dla mnie mój przyjaciel Emil. Bardzo go mi brakuje. Jeszcze raz chce przypomnieć dla czytelnika mego rekolekcyjnego. O tamtym czasie błogosławionym dla mnie moich rekolekcji Tu nawiązałem wiele przyjaźni i znajomości. Z tego miejsca bardzo chciałbym każdemu złożyć w tym Pamiętniku rekolekcyjnym wszystkich i każdemu z osobna jak najserdeczniejsze podziękowania dla osób niepełnosprawnych za ich uczestnictwo i udział w tych rekolekcjach i za wyjątkowa   atmosferę.
 Ja w tej chwili słowa podziękowania kieruje do księdza Bogusia. To on dał mi te zdjęcia. Dzięki tym zdjęciom. mój pamiętnik jest bogatszy i piękniejszy oraz ładniejszy. Kto może zobaczyłby siebie na tych zdjęciach jakby nie spodobało się komu kto będzie mój pamiętnik czytać? Może poczuje się urażony. A nie chciałbym  obrażać nikogo. To ja najserdeczniej przepraszam i też Proszę o wybaczenie. również proszę o wybaczenie. Może w tym pamiętniku rekolekcyjnym, kogo. Pominąłem to Ja tego kogoś najmocniej przepraszam. Niech czytelnik mi pozwoli na zakończenie rozważania mego rekolekcyjnego podzielić się taką myślą. U nas jest w Polsce sanktuariów wiele o kulcie Boga i matki Bożej. przeważnie są to sanktuaria
 Maryjny. Jak sanktuarium na Jasnej Górze jak w Leśnej  Podlaskiej oraz w Kodniu. Wiele innych takich miejsc. To są świątynie bardzo wspaniałe i poważne i dostojne. Ale takiego sanktuarium chyba niema. Jest to sanktuarium ludzkiego

cierpienia oraz ludzkich przyjaźni. między osobami niepełnosprawnymi a sprawnymi. To sanktuarium nazwałbym rekolekcyjne i Dąbrowickie. Ono pochodzi od Dąbrowicy a rekolekcyjne dlatego że tu odbywają się rekolekcje. Z dystansu czasu. ja wiem że przeżyłem tych cudnych 12 dni które dał dla mnie Bóg. Dzięki ci o dobry Boże za tych 12 dni które w tym w pamiętniku rekolekcyjnym  opisałem. Ja chce zakończyć mój pamiętnik rekolekcyjny dwiema modlitwami  
Gdzie pójdę jeśli nie tam?
 Wypłakać się dowoli.
Do kogo się przytulę tak
Serce łka i Boli.
Zostawię wszystko
Wszystkim.
A pójdę tylko tam.
Gdzie bolejący Chrystus
umierał  za mnie sam.
         O aniele stróżu mój.
Ty zawsze przy mnie stój.
Rano wieczór we dnie w noc.
 Spraszaj sercu memu moc.
Wskazuj szczęścia złoty kraj.
Przyjacielu rękę daj.
Celem moich dróg
niech  będzie Bóg. 




1 komentarz: